Projekt budowlany to skomplikowany proces, w którym pracownicy często pracują w ciężkich warunkach i pod presją czasu, częstokroć nie zdjąc sobie sprawy że jeśli doznają wypadku przy pracy to przysługują im świadczenia. Poszkodany robotnik budowlany często nie jest w stanie wrócić do pracy fizycznej, która wymaga od niego pełnej sprawności. Podobnie było w przypadku czterdziestokilkuletniego pracownika, który uległ wypadkowi podczas budowy gzymsu dachu na budynku położonym w Brooklynie. W celu wykonania gzymsu, na dachu budynku ułożone zostały metalowe belki. Aby dostać się do swojego stanowiska pracy, musiał przejść po jednej z nich. Niestety podczas przechodzenia stracił równowagę i upadł na dach doznając obrażeń pleców i kolana. Na miejsce przyjechała karetka, która zabrała pracownika do szpitala. Po wykonaniu badań diagnostycznych okazało się, że poszkodowany doznał zerwania łękotki w kolanie. Ponadto, MRI wykazało przepuklinę dysku w dolnym kręgosłupie. Po kilkugodzinnej obserwacji poszkodowany został wypisany do domu. Bóle nie ustępowały i poszkodowany musiał rozpocząć leczenie u ortopedy oraz chirurga od kręgosłupa.
W jego wypadku przy pracy świadczenia Workers’ Compensation pokryły jedynie koszty leczenia i część utraconych zarobków, w związku z czym poszkodowany założył także sprawę cywilną. Zgodnie z nowojorskim prawem nie mógł pozwać swego pracodawcy, którego ubezpieczenie wypłacało świadczenia Workers’ Compensation. Podczas gdy z Workers’ Compensation poszkodowany uzyskał częściowy zwrot utraconych zarobków i niezbędną opiekę medyczną, odszkodowania za ból i cierpienie oraz wszelkie straty ekonomiczne dochodził w sprawie cywilnej wytoczonej przeciwko wykonawcy oraz właścicielowi budynku.
Poszkodowany wskazał, że pozwani naruszyli przepis 240 (1) Prawa Pracy, który stanowi najlepszą podstawę do roszczenia odszkodowania za wypadek budowlany, ponieważ w takich przypadkach generalny wykonawca i właściciel budynku ponoszą praktycznie absolutną odpowiedzialność. W przypadku udowodnienia, że dany stan faktyczny jest chroniony właśnie przez ten przepis, częściowa wina poszkodowanego nie ma znaczenia. Należy jednak mieć na uwadze, że przepis nie chroni przypadków, gdy działanie pracownika było wyłączną przyczyną wypadku lub poszkodowany został uznany za tzw. „nieposłusznego pracownika”, który, przykładowo, wbrew zakazowi kierownika, użył wadliwej drabiny, podczas gdy mógł skorzystać z innej, bezpiecznej drabiny dostępnej na terenie budowy.
Poszkodowany został doskonale przygotowany na przesłuchanie przed procesem.
Niezwykle ważne było upewnienie się, że w trakcie zeznań, poszkodowany użył kluczowych słów i terminów. Spójne zeznania poszkodowanego i bezsprzeczny materiały dowodowy dały solidną podstawę do szybkiego rozstrzygnięcia odpowiedzialności pozwanych. Pozwani utrzymywali, że poszkodowany został poinstruowany aby przeczołgać się pod belkami. Poszkodowany wskazał jednak, że taki sposób poruszania się nie był bezpieczny. Ekspert poszkodowanego stwierdził, że pozwani powinni byli zamocować tymczasowe przejście z poręczami. Sąd przychylił się do argumentacji poszkodowanego, orzekając, że pozwani naruszyli przepisy bezpieczeństwa. Pozostała jeszcze kwestia udowodnienia rozmiaru obrażeń cielesnych i strat ekonomicznych.
Poszkodowany wskazał, że w wyniku wypadku musiał przejść artroskopię kolana. Ponadto, fizykoterapia i zastrzyki nie poprawiły stanu kręgosłupa i poszkodowany musiał także poddać się operacji na dolne plecy. Poszkodowany przyznał, że po operacji czuł się lepiej, ale nie tak jak przed wypadkiem, Twierdził, że ma znacznie ograniczony zakres ruchu i prawie każdego dnia odczuwa ból. Poszkodowany wskazał, że ma trudności w wykonywaniu codziennych obowiązków domowych i nigdy nie będzie już w pełni samodzielny. Podczas przesłuchania zeznał, że nie jest w stanie nosić cięższych zakupów, wykonać drobnych napraw, czy nawet odkurzyć lub wyrzucić śmieci. Oświadczył, że codziennie musi przyjmować leki przeciwbólowe i pomimo chęci nie jest w stanie powrócić do pracy. Twierdził, że przez całe życie pracował fizycznie i nic innego nie potrafi. Prawnicy pozwanych wskazali, że obrażenia poszkodowanego były związane nie z wypadkiem, ale z długoletnią pracą na budowie.
Strony zgodziły się podjąć negocjacje z udziałem mediatora. Limit podstawowej polisy ubezpieczeniowej wynosił cztery miliony dolarów. Po długich rozmowach ubezpieczalnia zgodziła się wypłacić cztery miliony dolarów, czyli maksymalną kwotę z podstawowej polisy oraz ponad pół miliona dolarów z dodatkowej polisy. W tej sprawie wypadek przy pracy i świadczenia z nim związane zostały powiązane z odszkodowaniem w sprawie cywilnej tak, aby dać poszkodowanemu największą możliwą rekompensatę.